Wraz z grupą
znajdujemy się na terenie prywatnej szkoły, rodem z Hogwartu. Mieszkamy w
starej stajni, a jadamy w przerobionych boksachJ.
Dzieci uczą się w pałacu. Teren jest ogromny i bardzo zadbany. Biorąc pod uwagę
zieleń która mnie otacza, niezwykły urok angielskiej wsi i charakterystyczną
architekturę, to czuję się jak w innym wymiarze czasowym. Wszechobecna
uprzejmość też robi niesamowite wrażenie (niestety u nas, nie jestem do tego
przyzwyczajona). Codziennie zwiedzamy, więc zdjęć mam całą furę. Mnie urzekł
zamek w Warwick. Po zamku przechadzali się przebrani aktorzy, którzy odtwarzali
codzienne życie mieszkańców zaczynając od tych zatrudnionych w lochach po
księżniczki typu Maria Antonina. Nawiązując do tej kontrowersyjnej postaci, to
pochwalę się że udało mi się upolować i
zjeść najlepsze makaroniki świata od Laduree. Paryska cukiernia specjalizująca
się w wyrobie tych małych skarbów, mieściła się w samym środku Londynu. Kupiłam
Marię Antoninę- cytryna i orzech oraz płatki róży. Było przepyszne, chociaż
cena ciastka nie jest tak pyszna, bo za mini makaronika płaci się ok. dwóch
funtów, ale warto. Wracając do Warwick... Koniecznie trzeba wejść do lochów,
chociaż nie polecam wybierać się tam z dziećmi. Nasze tunele strachu to
absolutna porażka w porównaniu do tego, co przygotowali dla nas w Warwick. Nie
chcę Wam zdradzać szczegółów, bo mam nadzieję że skusicie się na podróż po
Anglii i zahaczycie też o zamek. Mogę jedynie powiedzieć, że szesnastolatki nie
były już tak uśmiechnięte po wyjściu jak jeszcze przedJ Udało nam się też wstąpić do Stradford, miasteczka w którym urodził się
SzekspirJ
Cudna mieścinka z uroczymi sklepikami, mogłabym spokojnie tu zamieszkać.
Przyznam szczerze, że wszystko co tu widzę i co jest tak bardzo w moim klimacie
powoduje, że moja głowa pęka w szwach od pomysłów. Zmysł estetyczny jeszcze
bardziej wyostrzony, przeskakujemy o kilka poziomów wyżej bo wymagania jakie
sobie postawiłam zmuszają mnie do większej aktywności. Myślę,
że urodzinkowy sezon 2014/2015 będzie prawdziwie angielski!
Tyle było ludzi, że przerwę na kawę spędziłam na chodniku